Temat ustalani taryf i braku inwestycji w majątek firm wodociągowych zdominował panel pt. Czy polskim gminom grozi kryzys wodny? – Zagrożenia dla bezpiecznego i stabilnego zaopatrzenia mieszkańców w wodę. Joanna Kidzińska, dyrektor departamentu gospodarki wodno-ściekowej, PGW Wody Polskie, mówiła o propozycjach ministerialnych i pracach legislacyjnych nad ponownym zatwierdzaniem taryf przez gminy.
Małgorzata Więckowska, burmistrz Nowego Wiśnicza zwracała uwagę na to, ile samorządy dokładają do spółek wodociągowych. – Dziwi mnie brak danych w tym zakresie. My dokładamy i większość gmin dokłada do gospodarki wodnej, by mieszkańcom zapewnić wodę – deklarowała. Jej zdaniem, powrót do zatwierdzania taryf przez rady gminy jest jak najbardziej słuszny. – My najlepiej wiemy ile kosztuje metr sześcienny wody i dostarczenia go do gospodarstwa domowego. Ostatnio jako gmina musieliśmy wydać 5 mln zł na stację uzdatniania wody, by ją doprowadzić do sprawności i woda posiadała odpowiednie parametry jakościowe. Dobudowaliśmy dodatkowe zbiorniki, by latem nie dochodziło do sytuacji, że ciśnienie wody jest za słabe. Wtedy mamy problemy, bo mieszkańcy podlewają ogródki, uzupełniają przydomowe baseny – mówiła burmistrz i zwracała uwagę, że kąpielisko działa na terenie gminy.
Dalej odniosła się do kwestii bezpieczeństwa przeciwpożarowego. – Ne mamy takiej sieci. Wiemy, że na te cele powinna działać zupełnie odrębna sieć, ale mamy jedynie sieć wodociągową i dochodzi do sytuacji, że strażacy podłączają się do niej, korzystają z hydrantów, a my na drugi dzień otrzymujemy skargi, bo nie było wody albo jest zanieczyszczona. Co miesiąc dochodzi do kosztownej wymiany filtrów – mówiła i podkreślała pozyskanie funduszu na odbudowę zbiornika przeciwpowodziowego. – Dziesięć lat temu żaden z nich nie spełniał swojej funkcji – albo zarosły albo zamuliły się, nie były wykorzystywane. Kolejny zbiornik będziemy odtwarzać z programu rozwoju obszarów wiejskich, ale na kolejne inwestycja nas nie stać, nie mamy środków w budżecie.
Bezpieczeństwo przeciwpożarowe jest ważne, by nie pobierać wody z sieci – mówiła.
Burmistrz Nowego Wiśnicza podawała także dane z terenu swojej gminy. – Mamy 70 proc. gospodarstw domowych, które są zabezpieczone w wodę z sieci wodociągowej. Co jakiś czas na zebraniach wiejskich dostajemy po głowie, bo są miejscowości, gdzie nie mamy nawet 1 metra sieci, a są takie, gdzie sieć jest w 30 proc. Miasto jest zabezpieczone, ale problemem są rury azbestowe – to ryzyko awarii, jak trafi na taką rurę, to jest tragedia. Robimy dużo inwestycji, staramy się sukcesywnie wymieniać rury azbestowe, ale pieniędzy na inwestycje jest za mało.
Senator Stanisław Gawłowski mówił, że pilącym problemem są taryfy. – Gminy muszą odtwarzać majątek. Tymczasem mieliśmy do czynienia z zarzynaniem firm wodociągowych – ceny energii szły do góry, rosły pensje, trzymanie taryf powoduje, że bilans ekonomiczny się nie spina – mówił był wiceminister środowiska odpowiedzialny za politykę wodną, który zwracał uwagę na rosnące wymagania Unii. – Jak wchodziliśmy do Unii, to 80 proc. ścieków miało być odbierane przez oczyszczalnie, teraz jest to 98 proc. To oznacza, że musimy przyłączać nowych. Jak mamy to robić, gdy spółki nie są w stanie odtwarzać posiadanego majątku, bo trzyma się taryfę? – pytał senator.
Gawłowski nie obawia się, że oddając kompetencje w tym zakresie radnym gmin dojdzie do nieuzasadnionego wzrostu cen. – Żaden radny czy wójt nie będzie windował sztucznie ceny, bo go potem nie wybiorą. Jest bardziej czuły na głosy. Poza tym ma instrument z dopłatą z budżetu gminy, bo prawo i ustawa mu to na pozwala – wyjaśniał i zwracał uwagę, że na statystycznego Polaka przypada mniej słodkiej wody niż w Egipcie. – To są rzeczy z którymi mamy problem i powinny być dla nas priorytetem (retencja wody – red.). Nie, nie mamy już więcej czasu – dodawał.